niedziela, 27 grudnia 2015

Prolog

Szłam zaśnieżoną ścieżką, w ponury i szary dzień. Płatki śniegu opadały na moje długie, ciemne blond włosy, a szare oczy rozglądały się dookoła.
Znalazłam się na miejscu. Ujrzałam przed sobą piękny park. Na gołych drzewach widniały pojedyncze sople lodu, a w oddali znajdowało się zamarznięte jezioro, przez które odbijały się maleńkie promyki słońca. Obok znajdowały się stare drewniane ławki. Usiadłam na jednej z nich i czekałam na przybycie przyjaciela.
Niedługo potem zjawił się Armin z zaróżowionym noskiem. Wyglądał słodko.
- Mam nadzieję, że nie musiałaś na mnie długo czekać? - zapytał.
- Zaledwie parę minut - uśmiechnęłam się.
Dosiadł się do mnie. Czułam się przy nim trochę niezręcznie, ponieważ od jakiegoś czasu jestem w nim zakochana. Boję się, że przez to nasze relacje mogą się pogorszyć. Doskonale pamiętam dzień, w którym się poznaliśmy. Tak jakby wydarzyło się to wczoraj.

- Ann, no co ty! Muszę ci wszystkich przedstawić! - krzyknęła białowłosa, ciągnąc mnie za rękę w kierunku sali biologicznej. 
Po chwili znajdowaliśmy się pod drzwiami. Uprzedziłam koleżankę i pchnęłam je. 
Pierwsze co przykuło moją uwagę to czarnowłosy chłopak siedzący na krześle, z nogami położonymi na ławce. W rękach trzymał konsolę i był pochłonięty w grze. 
- Ann? Czy ty w ogóle słuchasz, jak się do ciebie mówi? - żachnęła się dziewczyna. 
- Tak, oczywiście, Roz. Po prostu.. zamyśliłam się - odparłam. 
Widocznie za długo przyglądałam się temu chłopakowi. 
- Eh, nieważne. Przedstawiam ci Alexy'a - wskazała palcem na chłopaka o niebieskich włosach i fioletowych oczach. Był podobny to tego pierwszego. 
- Ann, miło mi poznać - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. 
Od razu ją uścisnął, szczerząc się jak idiota. 
- Armin, debilu - zwrócił się do czarnowłosego - przestań w końcu grać w to gówno! 
Podszedł do niego i wyrwał mu konsolę z rąk. 
- Ej, oddawaj! - Armin, jak mniemam, zerwał się z krzesła i zaczął ganiać Alexy'ego po całej klasie. 
- Witamy w wariatkowie - Roza puściła mi oczko - to jest norma, są bliźniakami. 
Więc dla tego są tak do siebie podobni. Znaczy, może za bardzo tego nie widać, ale mają takie same rysy twarzy. 
Kiedy się uspokoili, Armin podszedł do mnie. 
- Armin. Ty jesteś, A-Am..n... 
- Ann! 
- No tak - uśmiechnął się. 
Nie mogłam nie zauważyć, był powalająco przystojny. I te jego cudne, niebieskie oczy.. stop! O czym ja myślę?! 
Porozmawialiśmy chwilę, po czym razem z białowłosą udałyśmy się na korytarz. Oddalone od miejsca pobytu bliźniaków, szepnęła do mnie. 
- Czemu tak patrzyłaś na Armina? - Jej oczy zabłysnęły. 
Czy ona myśli, że ja..? 
- Nie! - Uniosłam ręce w obronnym geście. 
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. 
Chwilę później zadzwonił dzwonek oznaczający koniec przerwy. 
Na lekcji nie mogłam skupić się na tym, co mówił nauczyciel. Cały czas zerkałam w stronę niebieskookiego. 

- Halo, Ann? - Armin pomachał mi ręką przed twarzą - Mówię do ciebie.
- Coo? - Powiedziałam półprzytomna.
- O czym myślałaś? - Spytał.
- O niczym ciekawym.
- Tak, jasne - wyszczerzył się - wcześniej pytałem się, czy chciałabyś pójść ze mną na bal zimowy? - Na jego twarz wkradł się lekki rumieniec.
Serce szybciej mi zabiło.
- O-Oczywiście - wydukałam.
Porozmawialiśmy chwilę, po czym Armin zaprowadził mnie do domu. Na pożegnanie pocałował mnie w policzek.
- Do jutra - mruknął.
Spaliłam buraka i weszłam do domu.
Rzuciłam się na kanapę. Coś mnie natchnęło, by pooglądać zdjęcia.
Wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam w galerię.
Co jakiś czas przesuwałam palcem po ekranie, jednak zatrzymałam się przy zdjęciu moich rodziców.
Łzy spłynęły mi po policzkach, kapiąc na kurtkę, którą wciąż miałam na sobie.
- Bardzo za wami tęsknie - wyszeptałam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.